Dzieło sztuki autorstwa Lorda Admirała Damiana z Pkcuszcza – Radnego Mostowego, dowódcy Floty Królewskiej oraz najlepszego żeglarza, o jakim ktokolwiek kiedykolwiek napisał, pisze i będzie pisał.
Tom siedemnasty, pisany w formie dziennika pokładowego

Trzeci dzień upalnika, 1025 rok po przybyciu północnych

Dzisiaj w końcu przybiliśmy do portu w Bridgetown. Ach… jakże strasznie brakowało mi tego wszystkiego. Magazyny portowe i burdele (niekoniecznie w dwóch różnych budynkach), obrzydliwy odór, który zwaliłby na nogi nawet północnych. Ale najpiękniejszy jest ten widok – Biała Twierdza, przecudna enklawa przepychu, splendoru, luksusu w tym mieście brudasów i pozerów. Mury blade niczym martwy elf, wyłowiony z morza w okolicach granicy z Północnymi Nieużytkami, wysokie niczym maszty mej ukochanej Mirabelki, wbijającej się w fale wzburzonego Oceanu Kresowego jak rapier w bardzo tanią skórznię piratów z Wysp Hargardzkich. Jakże strasznie brakowało mi tego wszystkiego.

Załoga też zniecierpliwiona – pędzą do swych kobiet. Nawet już mnie nie obchodzi, czy to ich żony, żony ich najlepszych przyjaciół, zwykłe kurtyzany, czy imaginacje, aby nie wyjść na nieudacznika. Choć na morzach spędzili wiele czasu, to wciąż są szczurami lądowymi. Prawdziwy żeglarz wie, że na wodzie jest jego dom, a ląd to tylko chwilowy postój. Co prawda żona wcale nie pochwala mego podejścia. Mówi, że Mirabelkę kocham bardziej od niej. Nonsens! Wodę kocham bardziej od niej! Mirabelka zajmuje dopiero szóste miejsce, ha ha!

Nie cierpię za to temperatury, jaka panuje w Bridgetown o tej porze roku. Ja rozumiem, że jak miesiąc nazywa się „upalnik” to skądś się to musiało wziąć, ale do stu tysięcy misek kawioru – w Pkcuszczu łazimy rozebrani prawie do naga, a tutaj? Płaszcze, bufiaste spodnie, ogromne czapki z jeszcze większymi piórami. Pytam się: co oni robią, że im tak zimno? Przepłynęliby się raz pod Trzy Grube Siostrzyczki to by poczuli, czym naprawdę jest mróz. Nawet lodowe golemy z trudem się tam poruszają!

Ale, ale, ale, ale, ale… podczas ostatniego rejsu naszła mnie myśl – skoro dostaję mnóstwo złota za dowodzenie Flotą Królewską, równie dużo za bycie członkiem Rady Mostowej to dlaczego nie miałbym jakoś zdobyć jeszcze więcej, ha? Żonka mówi, żem zachłanny. „Ciesz się tymi czterema wsiami, co to żeś se kupił jak żeś był pijany, a nie mje tu z jakiemiś misternymi planami wyjeżdżasz!” gada, poczciwa kobitka. A te cztery wsie okazały się jednymi z moich najlepszych inwestycji! No bo jak można posiadania setki parobków w winnicach, których za darmo ci broni kulturalny, opancerzony ork nie nazwać zyskiem?

Może to oznacza, że powinienem decyzje podejmować, jak jestem pijany? Trzeba by najpierw skombinować coś mocniejszego niż hargardzki grog kokosowy. Podobno w Ostoi pojawił się nowy trunek – rum bananowy. Już gdy stworzyli grog kokosowy zacząłem się zastanawiać „Że niby, kurwa, co?”, a tu proszę, jeden z najlepszych alkoholi na wschodnim wybrzeżu. Zobaczymy jak ten cały rum bananowy przejdzie, może być ciekawie.

Jedno dziś wiem na pewno – Ostojo, przygotuj się na przyjęcie Mirabelki. Co prawda będzie to już dziewiąty raz tego lata, ale kogo to obchodzi? Przecież my tylko przypływamy i wykupujemy cały alkohol z okolicy portu. Przynajmniej zarabiają tamci bidacy. Niech to, aż się od tych rozważań poczułem bardziej wspaniałomyślnie, niż zwykle…

następny